Myślę, że pana Stephena Kinga szczegółowo przedstawiać nie muszę. Każdy, kto uwielbia czytać słyszał o tym autorze i chociaż o jednej książce, którą napisał. W większości znany jest z powieści grozy. Jednak spod jego pióra powstało jedno, wyjątkowe dzieło, które poruszyło miliony serc na całym świecie. Tak, myślę o "Zielonej mili". Nawet jeśli, drogi czytelniku, nie miałeś tej pozycji w ręce, to na pewno słyszałeś o filmie nakręconym na podstawie powieści. Ja popełniłam (wiel)błąd i najpierw obejrzałam ekranizację. Urzekła mnie. Stała się jedną z moich ulubionych. I sobie myślałam, skoro film mi się tak bardzo podobał, to co będzie jak przeczytam książkę? Według reguły ekranizacja zawsze jest gorsza od książki, spodziewałam się arcydzieła. I owszem, powieść jest wyjątkowa, tylko sama popsułam sobie przyjemność czytania, oglądając najpierw film.
Paul Edgecombe jest strażnikiem w więzieniu Cold Mountain na bloku E, gdzie umieszczona jest Stara Iskrówka - krzesło elektryczne, na którym skończyło swój żywot wielu skazańców. Strażnicy swój blok nazywają Zieloną Milą. Nazwa wzięła się od zielonego linoleum, którym wyłożona jest podłoga. Na blok E trafia wielki murzyn o załzawionych oczach, John Coffey. Skazany został za morderstwo i gwałt na dwóch małych dziewczynkach.
Akcja powieści toczy się w XX wieku. Bohater opowiada nam o sobie, o tym co go spotyka w teraźniejszości, ale częściej wraca do tego, co go spotkało kilkadziesiąt lat wcześniej. Paul Edgecombe poprzez pisanie próbuje uporać się z przeszłością. Przebywając w domu spokojnej starości Georgia Pines, opisuje historię Johna Coffeya. Robi rachunek sumienia, ciągle zadając sobie pytanie czy dobrze postąpił, czy zostanie za to przez Boga ukarany.
Powieść Kinga porusza wiele ważnych kwestii, obok których nie można przejść obojętnie. Poznajemy historię więźniów, skazańców, czekających na pewną śmierć na Starej Iskrówce. Ich zachowania są różne. Jedni cierpliwie i ze spokojem czekają na śmierć, inni próbują uprzykrzyć życie "klawiszom", dobrze się przy tym bawiąc. Czytając książkę nasuwa się pytanie czy kara śmierci jest dla nich odpowiednim wyrokiem. A co, jeśli ktoś zostanie stracony jest niewinny? Za coś czego nie zrobił? Czy da się to odkręcić? Tak właśnie jest z Johnem Coffey. Wszystkie fakty, które Paul odkrył prowadząc prywatne śledztwo wskazują, że wielki murzyn nie zabił tych dziewczynek. Jak w tym przypadku wykonać na nim karę śmierci? Bo przecież nic nie można zrobić, wyrok został wydany, trzeba go wypełnić. Jak dalej z tym żyć? Paul musiał.
Oprócz kary śmierci King porusza kolejny delikatny temat, jakim jest rasizm. Ewidentnie widać, że murzyn, którego posądzono o zbrodnie, nie ma szans aby mógł udowodnić swoją niewinność. Mam wrażenie, że pośrednio to właśnie za kolor skóry John został od razu skazany. Być może, gdyby na jego miejscu był biały człowiek, po interwencji Paula ponownie wszczęto by śledztwo aby wyjaśnić wątpliwości. Ale w przypadku murzyna? Szkoda czasu.
Książkę przeczytałam ponad tydzień temu. Próbowałam wymyślić coś mądrego. Coś, żeby zaskoczyć czytelnika, który będzie to czytał. Ale jest to trudne, bo ciężko ubrać w słowa emocje, które mną zawładnęły kiedy czytałam książkę. Mimo, że wiedziałam czego się spodziewać po książce, bo ekranizację oglądałam wiele wcześniej, i tak w moich oczach pojawiły się łzy, kiedy John Coffey został stracony. Ale jak wspominałam wcześniej mój błąd też polegał na tym, że obejrzałam najpierw film. Czytając "Zieloną Milę" miałam już w wyobraźni nakreśloną osobę Paula i Johna. Miałam przed oczami, aktorów występujących w filmie. Nie potrafiłam sobie ich wyobrazić inaczej. To mi trochę psuło odbiór książki. Bo ciągle przed oczami miałam postacie z ekranu.
"Zielona Mila" Kinga jest dziełem wyjątkowym. Jednak przestrzegam wszystkich, zanim obejrzycie film, sięgnijcie po książkę! Bo odbierzecie sobie część przyjemności z czytania. Wasz osąd będzie niepełny. Mój także jest. Gdybym miała wybierać czy książka czy film, wybrałabym to drugie. Być może gdybym najpierw przeczytała książkę byłoby inaczej. Może. W każdym razie polecam "Zieloną Milę" każdemu.
Tytuł: "Zielona Mila"
Autor: Stephen King
Wydawca: Albatros
Rok: 2007
Ocena: 9/10
Ta recenzja bierze udział w konkursie "Czytanie: 802% normy"
http://www.koobe.pl/121,a,konkurs-dla-blogerow.htm
Paul Edgecombe jest strażnikiem w więzieniu Cold Mountain na bloku E, gdzie umieszczona jest Stara Iskrówka - krzesło elektryczne, na którym skończyło swój żywot wielu skazańców. Strażnicy swój blok nazywają Zieloną Milą. Nazwa wzięła się od zielonego linoleum, którym wyłożona jest podłoga. Na blok E trafia wielki murzyn o załzawionych oczach, John Coffey. Skazany został za morderstwo i gwałt na dwóch małych dziewczynkach.
Akcja powieści toczy się w XX wieku. Bohater opowiada nam o sobie, o tym co go spotyka w teraźniejszości, ale częściej wraca do tego, co go spotkało kilkadziesiąt lat wcześniej. Paul Edgecombe poprzez pisanie próbuje uporać się z przeszłością. Przebywając w domu spokojnej starości Georgia Pines, opisuje historię Johna Coffeya. Robi rachunek sumienia, ciągle zadając sobie pytanie czy dobrze postąpił, czy zostanie za to przez Boga ukarany.
Powieść Kinga porusza wiele ważnych kwestii, obok których nie można przejść obojętnie. Poznajemy historię więźniów, skazańców, czekających na pewną śmierć na Starej Iskrówce. Ich zachowania są różne. Jedni cierpliwie i ze spokojem czekają na śmierć, inni próbują uprzykrzyć życie "klawiszom", dobrze się przy tym bawiąc. Czytając książkę nasuwa się pytanie czy kara śmierci jest dla nich odpowiednim wyrokiem. A co, jeśli ktoś zostanie stracony jest niewinny? Za coś czego nie zrobił? Czy da się to odkręcić? Tak właśnie jest z Johnem Coffey. Wszystkie fakty, które Paul odkrył prowadząc prywatne śledztwo wskazują, że wielki murzyn nie zabił tych dziewczynek. Jak w tym przypadku wykonać na nim karę śmierci? Bo przecież nic nie można zrobić, wyrok został wydany, trzeba go wypełnić. Jak dalej z tym żyć? Paul musiał.
Oprócz kary śmierci King porusza kolejny delikatny temat, jakim jest rasizm. Ewidentnie widać, że murzyn, którego posądzono o zbrodnie, nie ma szans aby mógł udowodnić swoją niewinność. Mam wrażenie, że pośrednio to właśnie za kolor skóry John został od razu skazany. Być może, gdyby na jego miejscu był biały człowiek, po interwencji Paula ponownie wszczęto by śledztwo aby wyjaśnić wątpliwości. Ale w przypadku murzyna? Szkoda czasu.
Książkę przeczytałam ponad tydzień temu. Próbowałam wymyślić coś mądrego. Coś, żeby zaskoczyć czytelnika, który będzie to czytał. Ale jest to trudne, bo ciężko ubrać w słowa emocje, które mną zawładnęły kiedy czytałam książkę. Mimo, że wiedziałam czego się spodziewać po książce, bo ekranizację oglądałam wiele wcześniej, i tak w moich oczach pojawiły się łzy, kiedy John Coffey został stracony. Ale jak wspominałam wcześniej mój błąd też polegał na tym, że obejrzałam najpierw film. Czytając "Zieloną Milę" miałam już w wyobraźni nakreśloną osobę Paula i Johna. Miałam przed oczami, aktorów występujących w filmie. Nie potrafiłam sobie ich wyobrazić inaczej. To mi trochę psuło odbiór książki. Bo ciągle przed oczami miałam postacie z ekranu.
"Zielona Mila" Kinga jest dziełem wyjątkowym. Jednak przestrzegam wszystkich, zanim obejrzycie film, sięgnijcie po książkę! Bo odbierzecie sobie część przyjemności z czytania. Wasz osąd będzie niepełny. Mój także jest. Gdybym miała wybierać czy książka czy film, wybrałabym to drugie. Być może gdybym najpierw przeczytała książkę byłoby inaczej. Może. W każdym razie polecam "Zieloną Milę" każdemu.
Tytuł: "Zielona Mila"
Autor: Stephen King
Wydawca: Albatros
Rok: 2007
Ocena: 9/10
"Każdy musi umrzeć, wiem, że od tej reguły nie ma wyjątku, ale czasami, Boże mój, Zielona Mila jest taka długa."
Ta recenzja bierze udział w konkursie "Czytanie: 802% normy"
http://www.koobe.pl/121,a,konkurs-dla-blogerow.htm
13 komentarze:
Zrobiłam to samo, co Ty - najpierw obejrzałam film. Potem książka nie zrobiła na mnie AŻ takiego wrażenia, choć i tak to jedna z najlepszych książek Kinga, jakie czytałam (powiedzmy - plasuje się w pierwszej dziesiątce). Cieszę się, że aktorzy zostali dobrani tak dobrze - przez to, mimo, że podczas czytania miałam przed oczami właśnie aktorów, mi osobiście nie popsuło to zbytnio lektury. Bardziej fakt, że doskonale wiedziałam, jak to się wszystko skończy.
Muszę wreszcie sięgnąć po Kinga, pozdrawiam, świetny blog :)
Dzięki za miłe słowa :)
Ja wlaśnie najpierw czytałam ksiażkę o oceniam ją podobnie jak Ty!
Koniecznie muszę przeczytać, słyszałam dużo dobrego o filmie, ale najpierw wolę zmierzyć się z książką. (:
Pozdrawiam!
Książka nie wpadła w moje ręce za to film za każdym razem robi wrażenie, choć szczerze przyznaję, iż z lekka boję się czytać Kinga ze względu na to, że strasznie oddziałuje na moją nieposkromioną wyobraźnię przez co dość trudno poruszać mi się po zmierzchu;)Gdy wspomnę "4 po północy" przechodzą mnie lekkie ciary;)
Szczerze mówiąc to jest bodajże druga książka Kinga, którą czytałam. Kiedyś próbowałam przeczytać "Desperację", ale odpuściłam :) Pewnie w niedługim czasie sięgnę po inne powieści mistrza grozy :)
Kinga mam w planach, ale inny tytuł, a filmu nie widziałam. Postaram się przestrzegać Twojej rady i najpierw zapoznać się z książką... Z resztą, zwykle staram się tak postępować ;)
Film rewelacyjny, książka genialna. Nie można nie obejrzeć i nie przeczytać "Zielonej mili". Polecam!
Do tej pory przeczytałam jedną powieść Kinga - "Buick 8". Przyznam szczerze, że był to zły wybór, ponieważ ta lektura wynudziła mnie. Jednak historię z "Zielonej Mili" znam z filmu i na pewno sięgnę po nią. Jestem pewna, że nie zawiodę się tym razem. :)
Przygodę z Kingiem zaczęłam od ,,Martwej strefy", a za sprawą Twojej recenzji jako drugą powieść przeczytam ,,Zieloną milę" :) chociaż widziałam już film i to nie będzie to samo. Pozdrawiam.
Jak dla mnie nie ma lepszej książki. Koniec kropka :D Pozdrawiam :) ja-ksiazkoholiczka.blogspot.com
Ja niestety juz obejrzałam film, a ksiązki jeszcze nie czytałam. Ale mimo tego nie zamierzam odpuścić :D
Prześlij komentarz
Jeśli już tu jesteś, zostaw po sobie ślad. :-)