Magdalena Dintar jest z zawodu anglistką. Prowadzi własną działalność - jest lektorem języka angielskiego. Oprócz tego, jest mamą kilkuletniej córeczki.
Po książkę Magdaleny Dintar sięgnęłam z ciekawości. Właśnie z mężem jesteśmy w trakcie planowania potomstwa i chciałam się dowiedzieć co na ten temat mówi literatura obyczajowa, czyli kobiety-matki, które już mają za sobą poczęcie i urodzenie pierwszego dziecka. Wcześniej nie miałam styczności z tego typu pozycjami, ale na pewno w niedalekiej przyszłości sięgnę po kolejną, tego typu książkę.
Magdalena Dintar w swojej pierwszej książce pokazuje czytelnikowi, że ciąża i macierzyństwo to nie jest wcale taka piękna i cudowna rzecz. Świeżo upieczona matka musi być dostępna dla swojego dziecka dwadzieścia cztery godziny na dobę. Do tego, nierzadko, musi zmagać się z huśtawką nastrojów, a czasami nawet z depresją poporodową. Autorka obala stereotyp Matki Polki, który jest bardzo mocno zakorzeniony w polskim społeczeństwie. Kobieta po urodzeniu dziecka powinna się poświęcić bezgranicznie macierzyństwu.
Ileż to razy na dzień w telewizji lecą reklamy szczęśliwych i uśmiechniętych matek i dzieci. Na ulicach widzimy spacerujące, radosne mamusie ze swoimi pociechami. Z tego można by wywnioskować, że macierzyństwo i wychowanie dziecka to totalna sielanka i sama radość. Autorka "Rewolucji rodzinnej ..." pokazuje nam, że wcale tak kolorowo nie jest. Kobieta po porodzie ma naprawdę bardzo ciężko i czasami musi radzić sobie ze wszystkim sama. Do tego dochodzą komentarze i dobre rady na temat wychowania życzliwych nam osób. To wszystko - skumulowane wali się na głowę młodej matki i przytłacza. Taką właśnie wizję macierzyństwa ukazuje nam Magdalena Dintar.
Autorka opisuje w książce swoje zmagania z własną psychiką i presją, wywoływaną przez ludzi wokół niej. Nic nie jest czarne ani białe. Zanim młoda matka zacznie czerpać radość z posiadania potomka, czeka ją małe piekło na ziemi. Szalejące hormony, dyspozycyjność dwadzieścia cztery godziny na dobę, słaba kondycja fizyczna i jeden wielki wrzask tej małej istotki mogą doprowadzić do rozpaczy. Takich rzeczy przyszłe rodzicielki na pewno nie dowiedzą się z telewizji czy reklam. No bo przecież jak to! Macierzyństwo to najpiękniejsza rzecz w życiu! Być może, ale trzeba się do niej odpowiednio przygotować i każde małżeństwo powinno wiedzieć z czym to się wiąże i jaka wielka odpowiedzialność na nich spadnie. Często jest tak, że nie wiedzą w co się pakują, bo nikt ich do końca nie uświadomił. A przecież można temu zapobiec. Autorka podkreśla, że powinno się głośno i wyraźnie mówić o mrocznych stronach macierzyństwa. Młoda mama powinna być przygotowana, z czym przyjdzie się jej zmierzyć.
Przyznam szczerze, że książkę czytało mi się bardzo dobrze. Mimo że czcionka w książce jest bardzo mała, rozdziały są dość krótkie i język przystępny przez co szybko się ją pochłania. Sporo się dowiedziałam z tej pozycji. O takim obrazie macierzyństwa nie przeczytamy w żadnym czasopiśmie, ani nie zobaczymy w telewizji. Takie książki są potrzebne, aby pokazać młodym mamom, że to co się z nimi dzieje jest normalne, a przyszłe rodzicielki ostrzec i uświadomić co ich czeka. Sama planuję w najbliższym czasie potomstwo i jakoś nikt mi nie mówił, że macierzyństwo to nie sama radość.
Książka "Rewolucja rodzinna z małymi stópkami w tle" to dzielenie się uczuciami i wrażeniami młodej mamy, która właśnie dostała nową rolę w życiu. To nie jest poradnik, jak wychowywać dziecko. Autorka stara się przekazać przyszłym mamom, że ich huśtawki nastrojów nie są niczym złym i jest to rzecz normalna. Takie książki są naprawdę potrzebne.
Ta lektura jest obowiązkowa dla wszystkich kobiet, które planują dziecko, ale także dla ich partnerów. Oni też powinni mieć świadomość co się będzie działo z ich połówkami podczas tych pierwszych miesięcy po porodzie. Polecam książkę także młodym mamom. Niech zobaczą, że czasem potrzebna jest także odrobina egoizmu. I mimo tych wszystkich złych stron - macierzyństwo to jest najpiękniejsza rzecz, jaka może przytrafić się kobiecie w życiu. I dla tych chwil warto przejść przez piekło. Tak przynajmniej sądzi autorka. Być może ja się za jakiś czas też o tym przekonam.
Tytuł: "Rewolucja rodzinna z małymi stópkami w tle"
Autor: Magdalena Dintar
Wydawca: Novae Res
Rok: 2013
Ocena: 7/10
7 komentarze:
Widzę, że masz podobne przemyślenia do mnie po lekturze tej książki. Jako mama roczniaka w pełni zgadzam się z uwagami i przemyśleniami autorki. Takie książki są bardzo potrzebne.
Jeszcze nie planuję takiej rewolucji w swoim życiu, ale wiadomo, że czasami może pojawić się niespodzianka. ;-) Aktualnie jedna rewolucja zaprząta mi głowę, czyli przygotowania do małżeństwa, czemu chcę poświęcić się, na razie nie myśląc o macierzyństwie. Jednak mój instynkt macierzyński jest aktywny już od dawna, zatem kiedy już podejmę ostateczną decyzję, to rozejrzę się za tą lekturą. :)
@Skrawki Myśli: Kolejną książką tego typu, po jaką sięgnę jest "Projekt: Matka" :)
@Sylwuch: Rok temu o tej porze także przygotowywałam się do ślubu, więc doskonale Cię rozumiem. Powodzenia :)
Planuję w przyszłości dziecko, więc będę pamiętać o tej książeczce.
Jak na razie mi się nie przyda, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby odłożyć ją na później. :D
Książka zapowiada się ciekawie, ale ja nie jestem jeszcze na etapie młodej mamy:) Pewnie za kilka lat do niej wrócę:)
Młodą mam nie jestem, ale lektura wydaje się być ciekawa. Pozdrawiam :)
Prześlij komentarz
Jeśli już tu jesteś, zostaw po sobie ślad. :-)