Była już "Ania z Zielonego Wzgórza", teraz czas na "Anię z Avonlea".
Ania nam dorasta i zaczyna poważnieć. Dostaje etat nauczycielki w miejscowej szkole. Z miejsca zyskuje sympatię i miłość swoich uczniów. Na Zielonym Wzgórzu także dużo się dzieje. Maryla postanawia przyjąć pod swój dach osierocone przez kuzynkę bliźnięta - Tolę i Tadzia. Tola to spokojna, grzeczna i ułożona dziewczynka. Momentami aż za układna. Za to Tadzio nadrabia za obojga. Niesamowity urwis, który nie może usiedzieć na miejscu ani chwili. Uwielbia psocić i zadawać trudne pytania. Nie można więc się dziwić, że Ania z Marylą bardziej kochają Tadzia. Życie na Zielonym Wzgórzu znowu nabierze wspaniałych barw dzięki tej dwójce.
Cała seria o Ani jest tak urocza, że naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Więc się nie dziwcie, że z mojej strony będą same "ochy" i "achy". Mam wielki sentyment do Ani i jej przygód. Czytając "Anię z Avonlea" przeniosłam się w cudowny, bajkowy świat, który pochłonął mnie bez reszty. To była i jest taka moja odskocznia od rzeczywistości. Podczas lektury, co się nieczęsto zdarza, byłam rozluźniona, wręcz szczęśliwa. Sama chętnie przeżyłabym perypetie Ani i jej przyjaciół i zamieszkała na Wyspie Księcia Edwarda. Dzięki Lucy Maud Montgomery to miejsce jawi mi się pięknie i sielsko.
Sama Ania w tej części się zmieniła. Dojrzała, jej wybuchowy charakterek uległ złagodzeniu, co wcale nie odebrało jej uroku osobistego. Wręcz przeciwnie. Jej osobowość jest niewinna i czysta. Pod wpływem Ani, nawet Maryla się zmieniła, złagodniała, dzięki czemu wiele psot Tadzia uchodzi mu na sucho. Tadzio - nie sposób nie lubić tego łobuza. Od razu zyskał moją sympatię swoją wnikliwą spostrzegawczością i licznymi pytaniami dotyczącymi otaczającego go świata. Za to Toli nie polubiłam Ta dziewczynka jest po prostu za grzeczna. Zupełnie tak jakby jej nie było. Robi wszystko co jej się każe i ochoczo oddaje się obowiązkom domowym, bez słowa buntu.
"Ania z Avonlea" to taka sama, pełna uroku powieść jak pierwsza część przygód o Ani. I nawet teraz jako kobieta dorosła nadal z przyjemnością przenoszę się na Wyspę Księcia Edwarda.
Polecam oczywiście!
Tytuł: "Ania z Avonlea"
Autor: Lucy Maud Montgomery
Wydawca: Nasza Księgarnia
Rok: 1998
Biorę udział w wyzwaniu "czytamy Anię"
4 komentarze:
Oj tak, Ania to postać bardzo barwa i chyba najbardziej popularna. Ja bym nawet powiedziała, że jest spuścizną i nie wyobrażam sobie, żeby jej nie było. :) Przeczytałam wszystkie Anie i od tego momentu pokochałam czytać. :)
Pozdrawiam ciepło i będę miała na ciebie oko ;).
Cała seria ma swoje stałe miejsce na półce :)
Nigdy nie czytałam tej serii i jakoś nie czuję, żebym wiele straciła;) Może kiedyś sięgnę po serię, żeby tylko zaliczyć klasyka i tyle :)
Ja też kocham Anię, Emilkę, Jankę i Marigold:) i może ciut mniej Historynkę;) A ostatnio odkryłam książki polskiej autorki, które choć współczesne mają coś jakby z klimatu LMM. Nie wiem jak to ująć, chodzi o jakąś taką atmosferę, opisy przyrody it. I też chyba ze względu na główną bohaterkę Broszkę, jak nic należy do tych, którzy znają Józefa;) Ta pisarka nazywa się Ewa Bagłaj, a książki to Dublerka, Broszka i Prymuska
Prześlij komentarz
Jeśli już tu jesteś, zostaw po sobie ślad. :-)